Koraliki (odc. 7)- węzły i kończenie nici

Dziś opowiem o tym, co często nurtuje zwłaszcza początkujące rękodzielniczki koralikowe. Są to na ogół dwa problemy.
Pierwszy z nich, to co mam zrobić, gdy skończy mi się nitka? No właśnie, nie zawsze można uciągnąć tyle nici, by wystarczyło na całą pracę, bo są prace wyjątkowo „niciożerne”. Ale zdarza się to nawet w zwykłym peyocie, kiedy po prostu przygotowałyśmy za krótką nić, albo nie lubimy pracować na zbyt długiej, bo wiadomo, że im dłuższa, tym bardziej się plącze. Na takie pytanie nie ma jednej prawidłowej odpowiedzi. Jest wiele metod i zależą one od umiejętności osoby szyjącej, ale też od upodobania, a czasem od samego ściegu. Przez długi czas, zanim nauczyłam się pewnego magicznego węzła (o którym za chwilę), po prostu przeplatałam nić pomiędzy koralikami, tak jakbym kończyła pracę i również pomiędzy koraliki wplatałam nową, sprawdzając, czy jest wystarczająco zablokowana i nie przesuwa mi się. I to jest jeden ze sposobów. Wykorzystuję go nadal np. w pracach brick stitchem lub c-rawem. 


Drugi sposób, którego używam przede wszystkim w peyocie jest dowiązywanie nici. Przez pewien czas stosowałam węzeł przesuwny, czyli wiązałam supeł na jednej nici, tak, by przesuwał się na drugiej. Nie będę go pokazywać, bo w ostateczności ten sposób nie okazał się zbyt skuteczny, bo choć sam supeł wydawał się być unieruchomiony pomiędzy koralikami, to lubił mi się rozluźniać i przesuwać. Aż wreszcie jedna z moich kursantek nauczyła mnie węzła tkackiego. I to był strzał w 10. Zatem dzisiaj zachęcam do nauki tegoż właśnie węzła. Wikipedia pokazuje go tak: -> węzeł tkacki.
Jeśli ktoś woli filmik, to podaję też linki do YT (przyznam, że nie było łatwo by znaleźć te właściwe)
1- węzeł tkacki- film
2- węzeł tkacki- YT
drugi z filmików jest pokazany na linkach żeglarskich, gdzie użyte jest całkiem słuszne skojarzenie z króliczymi uszami 

Drugim problemem jaki się pojawia jest właśnie kończenie pracy i co zrobić z pozostałą nicią. I tutaj podobnie- nie ma jedynie słusznego sposobu. Ja stosuję tylko jedną złotą zasadę- nigdy nie obcinam nici zaraz przy suple! I tego też uczę moje kursantki. Węzeł czasem lubi się poluźnić, a już przy używaniu nici monofilowych (są śliskie jak żyłka) mamy gwarancję, że to zrobi. Zatem, o ile robię supeł, to robię go tak, by móc go ukryć w koraliku, a potem przechodzę jeszcze przez sąsiadujące koraliki, oczywiście w taki sposób, by nić nie była widoczna na wierzchu, dochodzę do brzegu pracy i dopiero tam ucinam nić. Jeśli nie uda mi się obciąć jej tak, by nie wystawały końcówki, wówczas jeszcze przypalam ją zapalniczką. Jeśli mam długi kawałek nici, wówczas niejednokrotnie rezygnuję z robienia supła, tylko przewlekam ją, co dodatkowo wzmacnia pracę. Jeśli pracuję na dużych koralikach, wówczas robię supeł (czasem nawet kilka), bo w nich nici mają więcej miejsca na przesuwanie się i rzeczywiście mogą się rozluźnić jeśli są tylko przewleczone. Supeł jest też zawsze, gdy mam króciutki kawałek nici na końcu. Wolę go zrobić, by zabezpieczyć nić. Czasem daję wtedy kropelkę kleju, by mi się nie rozluźnił. Ale tak czy tak przewlekam jeszcze nici przez koraliki, nawet jeśli mam to zrobić przez 3 czy 4 tylko. W dalszym ciągu trzymam się zasady, by nie ucinać nici przy samym suple.

Mam nadzieję, że chociaż troszkę rozjaśniłam w głowie co robić w trudnych sytuacjach koralikowych. Jeśli jeszcze jakieś problemy się pojawią, to proszę pytać, spróbuję odpowiedzieć, na ile będzie to możliwe 

Agnieszka 

Komentarze