Kto tak pięknie gra (Dynamika)
Dynamika, kojarzy się nieco inaczej niż w rzeczywistości oznacza, bo zawsze mi się wydawało, że dynamicznie to po prostu szybko. Ludzie działający dynamicznie, to ludzie działający owszem dość szybko, ale i z dużą ekspresją. I tutaj, w tej ekspresji, jesteśmy już bliżej tego co oznacza dynamika w muzyce, bo określa ona nic innego jak natężenie, czyli głośność dźwięku. Można by rzec, że określa intensywność i ekspresję dźwięku. Jak coś gramy cichutko, to jest to raczej subtelnie i delikatne choć może oczywiście być z napięciem. A jak coś jest głośno, to najczęściej jest z „z rozmachem” i wymaga dużo ekspresji.
Mamy zatem bardzo ładny i dość łatwy do usłyszenia podział dynamiki. W skrócie można rzec, że gramy głośno, albo cicho. I tutaj, jak w większość muzycznych określeń, przychodzi nam z pomocą język włoski. Podstawowymi określeniami jest piano (czyli cicho) i forte (czyli głośno). Ale i to jest określenie jest dość względna, więc czasem pojawia się piano pianissimo (czyli bardzo cicho), albo forte fortissimo (analogicznie- bardzo głośno). W zapisie wygląda to tak, że piano zapisujemy po prostu „p”, a forte „f”. Im więcej tych liter „p” tym ciszej gramy. Najcichsze określenia jest „ppp”, czyli w tłumaczeniu- możliwie najciszej, a najgłośniejsze „fff”- możliwie najgłośniej.
Ale jak to w życiu bywa nic nie jest czarne albo białe i mamy po drodze mnóstwo odcieni szarości. Tę „szarość”, czyli głośność umiarkowaną określa nam mezzo forte (mf) lub mezzo piano (mp). W szkole muzycznej lubiliśmy mówić: „nieco głośno” i „nieco cicho”. I w zasadzie te żarty słowne bardzo dobrze odzwierciedlają to określenie natężenia dźwięku.
Wszystkie te określenia były stosowane aż do baroku. Barok wręcz lubował się w kontrastach dynamicznych i kiedy jakiś motyw melodyczny pojawiał się dwa razy, to zawsze pierwszy raz był grany głośno, a drugi raz cichutko, tworząc efekt echa.
Znakomitym przykładem tego zjawiska jest choćby „Wiosna” z „Czterech pór roku” Antonio Vivaldiego. Zapraszam do posłuchania choćby kilku pierwszych minut utworu, gdzie bardzo wyraźnie jest to słyszalne:
Mamy zatem bardzo ładny i dość łatwy do usłyszenia podział dynamiki. W skrócie można rzec, że gramy głośno, albo cicho. I tutaj, jak w większość muzycznych określeń, przychodzi nam z pomocą język włoski. Podstawowymi określeniami jest piano (czyli cicho) i forte (czyli głośno). Ale i to jest określenie jest dość względna, więc czasem pojawia się piano pianissimo (czyli bardzo cicho), albo forte fortissimo (analogicznie- bardzo głośno). W zapisie wygląda to tak, że piano zapisujemy po prostu „p”, a forte „f”. Im więcej tych liter „p” tym ciszej gramy. Najcichsze określenia jest „ppp”, czyli w tłumaczeniu- możliwie najciszej, a najgłośniejsze „fff”- możliwie najgłośniej.
Ale jak to w życiu bywa nic nie jest czarne albo białe i mamy po drodze mnóstwo odcieni szarości. Tę „szarość”, czyli głośność umiarkowaną określa nam mezzo forte (mf) lub mezzo piano (mp). W szkole muzycznej lubiliśmy mówić: „nieco głośno” i „nieco cicho”. I w zasadzie te żarty słowne bardzo dobrze odzwierciedlają to określenie natężenia dźwięku.
Wszystkie te określenia były stosowane aż do baroku. Barok wręcz lubował się w kontrastach dynamicznych i kiedy jakiś motyw melodyczny pojawiał się dwa razy, to zawsze pierwszy raz był grany głośno, a drugi raz cichutko, tworząc efekt echa.
Znakomitym przykładem tego zjawiska jest choćby „Wiosna” z „Czterech pór roku” Antonio Vivaldiego. Zapraszam do posłuchania choćby kilku pierwszych minut utworu, gdzie bardzo wyraźnie jest to słyszalne:
Klasycyzm przyniósł jeszcze większe budowanie dramaturgii w utworze, bo wprowadził stopniowe pogłaśnianie i stopniowe ściszanie. Włoskie nazwy do crescendo (czyt. kreszendo) czyli coraz głośniej, oraz diminuendo lub decrescendo (czyt. dekreszendo), czyli coraz ciszej. Oznaczenia w zapisie nutowym to: „cresc.”, „dim.”, „decresc.”, albo graficznie za pomocą znaków mniejszości i większości jakie znamy z matematyki, tylko większe lub mniejsze oznaczające gdzie się ta zmiana ma zacząć, a gdzie skończyć.
Podobno kiedy słuchacze klasyczni po raz pierwszy usłyszeli takie zastosowanie zmian, mieli dreszcze, bo dotąd znali tylko nagłe zmiany kontrastowe, a tu nagle taka nowość, że napięcie narasta, albo maleje. Znamy to doskonale z filmów, kiedy właśnie taka narastająca, na dodatek często pulsująca muzyka „zapowiada” nam, że za chwilę coś się wydarzy. I temu napięciu, tej dynamice akcji muzycznej ma służyć… dynamika :)
Podobno kiedy słuchacze klasyczni po raz pierwszy usłyszeli takie zastosowanie zmian, mieli dreszcze, bo dotąd znali tylko nagłe zmiany kontrastowe, a tu nagle taka nowość, że napięcie narasta, albo maleje. Znamy to doskonale z filmów, kiedy właśnie taka narastająca, na dodatek często pulsująca muzyka „zapowiada” nam, że za chwilę coś się wydarzy. I temu napięciu, tej dynamice akcji muzycznej ma służyć… dynamika :)
Komentarze
Prześlij komentarz